Aby wyświetlić tę zawartość zainstaluj lub zaktualizuj odtwarzacz Flash Player.

Dzieje Sochaczewa (1202-1476)

Spis treści

Gospodarka

Wiek XII i XIII to okres rozwoju ekonomicznego zarówno Sochaczewa, jak i jego najbliższych okolic dzięki wciąż doskonalonym formom gospodarki wiejskiej i pogłębiającemu się społecznemu podziałowi pracy między miastem a wsią. Sochaczew zapewne spełniał już wówczas typowe funkcje grodu (castrum, castellum), gdzie czynności handlowe w postaci regularnie organizowanych targów i wytwórcze w postaci rzemiosła zaczęły dominować nad produkcją rolną mieszkańców podgrodzia, czyli osady znajdującej się obok grodu i zależnej od niego. Mieszkańcy Sochaczewa nie porzucili jednak całkowicie zajęć rolniczo-hodowlanych. Obszar podgrodzia w Sochaczewie nie został dotąd jednoznacznie określony na podstawie badań archeologicznych. Można jedynie przypuszczać, że było ono duże i jego lokalizacja obejmowała zarówno Poświętne, jak również pas ziemi wzdłuż całej skarpy Bzury, aż po gród obronny w Sochaczewie i dalej za nim. Najprawdopodobniej zabudowa podgrodzia wchłonęła także obszar zajęty przez miejsce targowe Sochaczewa z XI wieku.

Sochaczew w XII i XIII wieku nie rozwinąłby się z osady targowej w miasto ze wszystkimi czynnikami natury ekonomicznej i prawno-ustrojowej również bez odpowiedniego zaplecza osadniczego w najbliższej okolicy oraz właściwego „klimatu” politycznego. Mówiąc o tym pierwszym, mam na myśli rozwój osadnictwa wiejskiego i tym samym produkcji rolnej na okolicznym obszarze, począwszy od połowy XII wieku. Umożliwiało to dostarczenie na sochaczewski rynek lokalny nadwyżki produktów płodów rolnych, które były wymieniane na wyroby rzemieślnicze produkowane na miejscu i przedmioty przywożone z innych miejscowości.

Najważniejszą instytucją lokalnej wymiany towarowej był plac targowy skupiający życie gospodarcze niewielkiego obszaru, a także życie polityczne, religijne i kulturalne.
Targi (foralia, loca forensia, ville forenses, civitas forenses) były ściśle powiązane z pierwszymi szlakami handlowymi biegnącymi wzdłuż wytyczonych dróg. Nic więc dziwnego, że pierwsze targi odbywały się zazwyczaj na rozdrożach. Tutaj po raz pierwszy organizowano wymianę dóbr. Początkowo obrót towarów był w zasadzie jednym ze środków umożliwiających uzupełnienie potrzeb gospodarstwa domowego i osób nim się zajmujących. Handel lokalny w początkach średniowiecza uprawiano przy okazji działalności rolniczej, hodowlanej czy myśliwskiej.

Dopiero zwiększony ruch ludności zmienił tę sytuację. Podstawą dokonywania transakcji handlowych na podgrodziu było nadanie przez księcia prawa targowego (ius fori), znanego już w XII wieku na Mazowszu i w innych dzielnicach Polski piastowskiej. Podstawą prawa targowego była swoboda dokonywania na targu transakcji handlowych. Mieli do nich prawo wszyscy obecni na targu, bez względu na pochodzenie społeczne i związaną z tym zdolność do działań prawnych. Targ był otoczony tzw. mirem książęcym. Polegało to na tym, że osoby biorące w nim udział pozostawały pod wzmożoną ochroną prawną. W związku z tym został powołany odrębny urzędnik książęcy – sędzia targowy. Do jego kompetencji należało sprawowanie sądownictwa w czasie targów, a także ogólny zarząd osadą, w tym i ściąganie opłat targowych.

W nauce przeważa pogląd, że prawo targowe i związane z nim instytucje prawne były typowym przykładem rodzimego prawa miejskiego, ukształtowanego i obowiązującego na pewnym etapie rozwoju miast polskich. Prawo to zatem stanowiło w procesie rozwojowym osad perspektywę uzyskania statusu miasta. Trzeba tu także podkreślić, że prawo targowe stwarzało zaczątki odrębności sądowo-administracyjnej osad podgrodowych. Jak należy sądzić, istnienie i funkcjonowanie tego prawa w sochaczewskiej osadzie podgrodowej przyspieszyło przekształcenie się Sochaczewa z podgrodzia o wielorakich funkcjach gospodarczych w autentyczne miasto.

W życiu gospodarczym Sochaczewa w omawianym okresie zaczęli odgrywać rolę miejscowi Żydzi. Informację na ten temat zawiera – wspomniany wcześniej – statut księcia Władysława I wydany w 1. połowie XV wieku dla ziemi sochaczewskiej. Uściślał on wcześniejsze prawo zwyczajowe i regulował zasady postępowania prawnego z chrześcijańskimi właścicielami ziemskimi zadłużonymi u miejscowych Żydów. Dokument książęcy świadczy, że pożyczanie pieniędzy na procent było w omawianym tu czasie ważnym źródłem utrzymania miejscowych Żydów, a jednocześnie prowadziło do wielu konfliktów. Statut przewidywał m.in., że gdy chrześcijanin nie spłacił długu w czwartym wyznaczonym przez sąd terminie, Żyd miał prawo zająć majątek dłużnika i traktować go jak swą własność do chwili otrzymania należnej mu sumy pieniędzy. Konkretne unormowania prawne zawarte w statucie świadczą o tym, że Żydzi już od dość długiego czasu zamieszkiwali m.in. Sochaczew i byli wpływową, a przynajmniej zamożną grupą społeczną.

Rolnictwo

Dla rozwoju ekonomicznego Sochaczewa szczególnie korzystny był okres długoletnich rządów księcia Siemowita III, uchodzącego za wzorowego gospodarza i prawodawcę. Wzrosło wówczas znaczenie rzemiosła i handlu, nadal spadało znaczenie myślistwa i zbieractwa, które odgrywały już tylko marginalną rolę. Podstawowe znaczenie w życiu sochaczewskich mieszczan cały czas stanowiło rolnictwo. Dane źródłowe z wieków XIV i XV nie dają żadnych wskazówek co do wielkości gospodarstw rolnych w Sochaczewie. Na pewno były one mniejsze niż w okolicznych wsiach, gdyż miasto miało o wiele większą liczbę ludności na niewielkim obszarze, a w tych czasach każdy mieszczanin bez względu na wykonywaną profesję trudnił się rolnictwem. Własna działka ziemi w chwilach kryzysu gospodarczego była ostatnim źródłem oparcia, gdyż pozwalała przynajmniej wyżywić rodzinę. Dominującym systemem uprawy była trójpolówka. Pola uprawne dzielono na trzy części. Co roku obsadzano dwie z nich, a jedną pozostawiano na odpoczynek. W pierwszym roku na jednej części wysiewano zboże ozime, w drugim jare, a w trzecim pozostawiano odłogiem. Umożliwiało to stałe utrzymanie gruntów rolnych w stanie żyzności oraz sprzyjało rozwojowi hodowli dostarczającej oprócz mięsa także nawozu wykorzystywanego na glebach okresowo ugorowanych.

Niewiele można powiedzieć o uprawie roli i poziomie hodowli w Sochaczewie. Oprócz mieszczan-rolników posiadających zapewne gospodarstwa rolne o zróżnicowanej wielkości funkcjonowała grupa komorników zajmujących się uprawą niewielkich działek roli. Na podstawie przywileju księcia Siemowita V z 15 grudnia 1434 roku potwierdzającego prawo chełmińskie można mniemać, że uprawiano w Sochaczewie najwięcej owsa, skoro właśnie w tym rodzaju zboża wyznaczył książę daninę zwaną sep. Gdy jednak porównać inne przywileje miejskie wydane przez tego księcia, okaże się, że sep owsa oddawał zarówno Mszczonów, jak i Gąbin. Można również przyjąć, że struktura upraw w Sochaczewie była podobna jak na całym Mazowszu.

Podstawą pożywienia średniowiecznego człowieka były produkty mączne, zwłaszcza żytnie. Najczęściej zatem obsiewano pola żytem i owsem (około 80% areału), natomiast pszenica i jęczmień zajmowały 15% zasiewów, a reszta upraw (groch, gryka, proso, soczewica, tatarka, wyka) miała niewielkie znaczenie. W Sochaczewie także najczęściej obsiewano pola żytem i owsem. Uprawiano również konopie i len. W późnym średniowieczu w środkowej Polsce upowszechniła się także uprawa warzyw na specjalnie w tym celu wydzielonej, starannie uprawionej ziemi. Uprawiano głównie rośliny strączkowe, rzodkiew i rzepę. W ogrodach wysiewano zioła lecznicze i chmiel potrzebny do wyrobu piwa. Zaczęto również zakładać sady owocowe, sadząc w nich najczęściej jabłonie, grusze i śliwy.

W hodowli największe znaczenie odgrywały woły, gdyż dostarczały siły pociągowej. Chów koni był rzadszy. Oszczędzano je, gdyż były drogie. Służyły przeważnie do transportu, a także jako konieczne wyposażenie oddziałów zbrojnych na wypadek wojny. Systematycznie spadało znaczenie hodowli trzody chlewnej. Ogólny wzrost pogłowia zwierząt gospodarskich umożliwiało lepsze zagospodarowanie łąk i celowa produkcja paszy. Na zimę trzeba było oczywiście przygotować odpowiednie jej zapasy, a więc skosić, wysuszyć i zmagazynować siano.

Jeżeli chodzi o narzędzia rolnicze, należy zaznaczyć, że wszędzie rozpowszechniony był zarówno mały i lekki pług służący do uprawy gruntów kamienistych, który tylko ciął ziemię na długie bruzdy, jak również ciężki pług kołowy z żelaznym lemieszem. Pług nie tylko kroił i poruszał zewnętrzną warstwę ziemi, lecz także odkładał skibę na bok, co powodowało przemieszanie i wydobycie na wierzch dolnej warstwy gleby najzasobniejszej w sole mineralne. Pług był wydajniejszy od stosowanego wcześniej radła (rozgarniającego tylko ziemię na boki), ale wymagał również zaprzęgu złożonego co najmniej z pary wołów. Radło nie wyszło jednak z użycia – zostało podstawowym narzędziem orania gleb lekkich.

Prymitywne techniki uprawy roli powodowały, że osiągnięcie lepszych plonów wymagało przede wszystkim wielokrotnego orania. Orka była zatem podstawowym, pochłaniającym najwięcej czasu zajęciem. Brona, mająca wówczas kształt trójkątnej drewnianej ramy z żelaznymi zębami, była stosowana przeważnie w ogrodach. Pola bronowano za pomocą ciężkiego drewnianego kloca, który ciągnięto po zaoranym polu, rozbijając bruzdy ziemi. W gospodarstwie używano sierpów, dwuzębnych wideł i grabi. Zboże młócono zwykłymi kijami lub drewnianymi cepami. W XIII wieku w użycie weszła kosa, wypierając stopniowo dawniejszy sierp. Dzięki niej można było ścinać trawę tuż przy ziemi. Kosy używano tylko do cięcia trawy jako paszy dla bydła. Zboże wciąż żęto sierpem, który miał szerokie, wykonane z dobrego żelaza ostrze. Wszystkie te zmiany w technikach uprawy ziemi spowodowały znaczący wzrost plonów między XIII a XV wiekiem.

Duże znaczenie dla rolnictwa miało zastosowanie chomąta. Jest to rodzaj uprzęży, najczęściej drewnianej i podbitej skórą, którą zakładało się na nasadę szyi konia. Wcześniej używano samych rzemieni, które uciskały i dusiły zwierzę. Dzięki użyciu chomąta koń mógł ciągnąć wóz z większą prędkością i na większe odległości. Możliwe stało się także wykorzystywanie tych zwierząt do orki zamiast powolnych wołów.

Dzięki uzyskanej w rolnictwie nadwyżce stało się możliwe utrzymanie grupy ludzi nietrudniących się uprawą roli – rzemieślników i kupców. Mieszkańcy zamieszkujący wsie wokół Sochaczewa mogli wymienić uzyskiwane nadwyżki na ich wyroby, rzemieślnicy natomiast znajdowali nabywców na swe produkty, dzięki czemu mogli zakupić żywność.

Rzemiosło

Niewiele można powiedzieć o gospodarce Sochaczewa w okresie bezpośrednio po lokacji. Jednym z zajęć mieszkańców średniowiecznego Sochaczewa było rzemiosło, które odgrywało ważną rolę aż do początków XX wieku. Wydaje się, że miasto nie było dużym ośrodkiem rzemieślniczym. Tutejsze rzemiosło było nastawione na obsługę lokalnego, niezbyt wymagającego rynku i dominowały rzemiosła proste, nie wymagające wielkiego kunsztu. Zresztą ubóstwo potencjalnych odbiorców wyrobów rzemieślniczych, zamieszkałych w okolicznych wsiach, nie dawało możliwości zbytu drogich, zbytkownych wyrobów. Spróbujmy odnaleźć branże, które odgrywały znaczniejszą rolę i w których zatrudnienie znajdowały większe grupy mieszczan.

a) Rzemiosła związane z produkcją ubiorów (sukiennictwo, szewstwo, krawiectwo)

Na pewno w Sochaczewie byli sukiennicy, szewcy i krawcy. Szewcy zajmowali się wyrobem i naprawą obuwia, obok krawców należeli do najpopularniejszych rzemieślników sochaczewskich. Z późniejszego okresu wiadomo o istniejącym w Sochaczewie cechu szewskim. Krawcy natomiast zajmowali się wyrobem odzieży wierzchniej oraz jej przerabianiem i naprawianiem. Od czasów najdawniejszych było to powszechnie uprawiane zajęcie domowe, stopniowo ukształtowało się również w samodzielne rzemiosło zorganizowane w cech. Krawiectwo polegało na szyciu odzieży na miarę, a nie według podziału na rozmiary. Mistrz przeprowadzał pomiary, sporządzał wykroje, dokonywał przymiarek i wprowadzał poprawki na kolejnych etapach wytwarzania ubioru, a także nadzorował pracę uczniów praktykujących w zawodzie.

b) Rzemiosła związane z wytwarzaniem przedmiotów użytkowych i materiałów budowlanych (garncarstwo, plecionkarstwo, kowalstwo, bednarstwo, kołodziejstwo)

Duże tradycje w Sochaczewie mieli zapewne rzemieślnicy „pracujący w glinie”, czyli zduni (od przynajmniej dwóch wieków znana jest w Sochaczewie ulica Zduńska) i garncarze. Zduni stawiali piece. Wydaje się jednak, że głównym zajęciem przedstawicieli tego licznie reprezentowanego rzemiosła było wytwarzanie cegieł i dachówek oraz wylepianie gliną ścian w drewnianych domach w celach przeciwpożarowych. Z kolei garncarze wyrabiali naczynia kuchenne, stołowe, pojemniki, a także kafle piecowe z masy ceramicznej, tj. mieszaniny gliny z piaskiem i tłuczniem, wykonywanych głównie z glin pospolitych, nie wymagających wysokiej temperatury wypalania – ok. 900 °C. Początkowo produkowano w domu na użytek własny, potem powstało rzemiosło miejskie. Pierwotna technika polegała na ręcznym lepieniu naczyń, potem wprowadzono koło garncarskie, a następnie koło obrotowe o napędzie nożnym. W Polsce koło garncarskie upowszechniło się w połowie XV wieku. W XIV wieku zaczęto wypalać naczynia w niższej temperaturze, tzw. siwaki o mniejszej przesiąkliwości, a w XV–XVI wieku zastosowano powłoki ołowiowe zabezpieczające przed przesiąkaniem.

Plecionkarze zajmowali się wytwarzaniem przedmiotów za pomocą splatania ze sobą różnych surowców: korzeni (sosny i jałowca), łyka (dębowego, lipowego, wiązowego), pędów młodych drzew (czeremchy, dębu, jałowca, leszczyny, wiązu), rogożyny, słomy, niektórych gatunków traw i wikliny. Wyroby plecione miały zastosowanie w zbieractwie (koszyki), hodowli (kosze, wyplatane płoty), transporcie (półkoszki do wozów drabiniastych) oraz w ubiorze (słomiane kapelusze). Plecionkarstwo znalazło również zastosowanie w wyrobie całych mebli i sprzętów (kołyski, półki) lub tylko ich elementów (oparcia lub siedziska w krzesłach).

Można również wnioskować, że w Sochaczewie byli już wówczas także kowale, trudniący się obróbką metali na gorąco za pomocą młota i kowadła. Wyrabiali oni tak potrzebne w codziennym życiu przedmioty, jak siekiery, kosy i sierpy. Zakładali warsztaty, zwane kuźniami, zazwyczaj w pobliżu karczm i gościńców. Kuźnia była budynkiem wolno stojącym, usytuowanym z dala od innych zabudowań (niebezpieczeństwo pożaru), często na skrzyżowaniu dróg. Wzdłuż ściany kuźni znajdowało się wsparte na słupach lub podwieszone podcienie, które umożliwiało kowalowi wykonywanie niektórych czynności (np. podkuwanie koni), również przy nie sprzyjających warunkach atmosferycznych. Na środku kuźni było kowadło zamocowane na drewnianym klocku. Przy ścianie znajdowało się palenisko, dawniej połączone z miechem, a obok paliwo (węgiel drzewny i kamienny). Ściany obiegały półki i żerdzie, na których znajdowały się liczne narzędzia potrzebne do obróbki żelaza: kleszcze, młotki, pilniki, przecinaki itp. W kuźni stał duży stół z przymocowanym imadłem. Na specjalnym stoliku leżały narzędzia potrzebne do podkuwania koni. Kowal przy produkcji wyrobów żelaznych stosował techniki: lutowania, nitowania, łączenia żelaznych części za pomocą śrub, spawania, zgrzewania, a do zdobienia – technikę stempelkowania rozmaitymi stemplami i trybowania.

Duże tradycje w Sochaczewie mieli także rzemieślnicy „robiący w drewnie”. Bednarze wyrabiali m.in. balie, beczki, cebrzyki, dzieże do robienia ciasta chlebowego, faski do solenia masła i mięsa, kadzie dla browarów, masielnice do wyrobu masła, naczynia trójnożne do prania, stągwie, wanienki, wanny, wiadra, wymborki do nabierania wody ze studzien oraz wymborki do zacierów. Tak jak wiele innych produktów rzemieślniczych wyroby te sprzedawane były na targach i jarmarkach. Zapotrzebowanie na wyroby wykonane z drewna dębowego, sosnowego lub świerkowego było ogromne wobec małej trwałości wyrobów garncarskich. Surowca dostarczały obficie lasy rosnące w okolicy Sochaczewa. Jesienią największym powodzeniem cieszyły się beczki, ponieważ służyły do kiszenia ogórków i kapusty. Wykorzystywano je także do przechowywania miodu, piwa, wina i zboża.

Kołodzieje zajmowali się wyrobem wozów i części do wozów oraz drewnianych narzędzi rolniczych: bron, łopat, pługów i radeł. Cieśle trudnili się obróbką drewna przeznaczonego na drewniane części domów, mostów, ogrodzeń i innych obiektów (nie objętych pracami stolarskimi) oraz wykonywaniem ich konstrukcji. Przy dawnej miejskiej zabudowie, w znacznej części drewnianej, ciesielstwo odgrywało podstawową rolę w budownictwie. Wreszcie stolarze wyrabiali meble. Sprzedawali wyroby drążone i żłobione (niecki, stępy, czerpaki), narzędzia rolnicze lub ich części (grabie, styliska do łopat, wideł i kos), a także zabawki. Ich zawód w dużym stopniu był zależny od rozwoju budownictwa w mieście. Wyrabiali oni proste meble (ławy, skrzynie, stoły, zydle), trumny oraz ramy okienne.

Z powyższego wynika, że drewno było jednym z podstawowych surowców w ówczesnej tradycyjnej gospodarce. Wiedzę o nim i sposobach jego obróbki przekazywano z pokolenia na pokolenie. Drewna używano powszechnie w budownictwie i stolarstwie, do wyrobu przedmiotów gospodarstwa domowego, do produkcji narzędzi rolniczych i rzemieślniczych oraz środków transportu (wozy, sanie). Drewniane były najczęściej kapliczki i krzyże przydrożne czy cmentarne. Większość wyrobów drewnianych miała charakter czysto użytkowy i nie była zdobiona. Tylko niektóre, o charakterze kultowym, rzeźbiono czy malowano.

c) Rzemiosła związane z przetwarzaniem żywności (piekarstwo, piwowarstwo, rzeźnictwo)

Zajęcie w mieście znajdowali również piekarze, rzeźnicy i piwowarowie. Byli oni tymi, od których zależało w głównej mierze wyżywienie rosnącej liczby mieszkańców miasta. O tych ostatnich w sposób dość ogólnikowy wspomina przywilej księcia Siemowita V z 15 grudnia 1434 roku. Książę zastrzegł sobie w nim, że za piwo, które będzie brał z miasta dla siebie i swego dworu, zapłaci tylko sześć groszy za beczkę. Rzeźnicy trudnili się skupem na jarmarkach i handlem zwierząt rzeźnych (bydło, konie, owce, barany). Badali także za opłatą bite zwierzęta, zajmowali się przetwórstwem mięsnym, sprzedażą detaliczną oraz ściąganiem opłat od sochaczy (mieszkańców wsi i przedmieść mających prawo dostarczać mięso na targ i handlować nim) i Żydów, przeznaczając je na potrzeby cechu. Miejscowi rzeźnicy dostarczali swoje wyroby zarówno mieszkańcom Sochaczewa, jak i miejscowym zajazdom i karczmom. Sprzedawali je również w jatkach. (…)

Młyn książęcy

Bardzo prawdopodobne, chociaż nieudokumentowane, jest istnienie w Sochaczewie (a właściwie już poza jego granicami miejskimi) w omawianym okresie młyna książęcego, który przerabiał ziarna zbóż na mąkę, kaszę i inne produkty spożywcze dzięki sile wody płynącej w Bzurze. W młynie tym prowadzono również przemiał słodu używanego do wyrobu piwa i palenia gorzałki. Tym samym zaopatrywał on miasto w podstawowe produkty żywnościowe. Z młynem związane były także folusze do folowania sukna, przy których również wykorzystywano napęd wodny. Pierwsza wzmianka o sochaczewskim młynie pojawia się w źródłach pisanych 18 grudnia 1475 roku, kiedy to księżna mazowiecka Anna zezwoliła Marcinowi i Annie, dziedzicom młynarza sochaczewskiego Piotra oraz krewnym innego młynarza Mikołaja, Janowi Bando i jego siostrzeńcom Janowi, Stanisławowi i Jakubowi na sprzedaż młyna i folusza w Sochaczewie na rzece Bzurze wraz z trzecią miarą przemiału burmistrzowi i mieszkańcowi Sochaczewa Janowi Zawiejszy za 103 kopy półgroszków i 5 łokci sukna.

Skoro w 1475 roku młyn ten został sprzedany, to jest bardzo prawdopodobne, że istniał już przynajmniej od kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu lat. Z pewnością miejscowy młynarz miał określone przywileje. Siedział m.in. na tzw. trzeciej mierze, czyli przypadała mu trzecia część dochodów z młyna. Posiadał również – jak podają źródła z późniejszego okresu – „rolej niemało i łąk, i ogród dobry, i drwa wolne”. Toteż sochaczewski młynarz należał zazwyczaj do najbogatszych ludzi w mieście. Młynarstwo było zajęciem najczęściej dziedzicznym, co gwarantowały zwykle przywileje nadawane na budowę młynów, zastrzegające dziedziczenie przez prawnych następców.

Targi i jarmarki

Okazją do zawierania transakcji handlowych o charakterze lokalnym były cotygodniowe targi. W Sochaczewie – jak podaje lustracja z 1564 roku – dniem targowym był wtorek. Podobnie było zapewne i w okresie średniowiecza. Sochaczewski targ obejmował szczególnie wymianę przedmiotów pierwszej potrzeby, takich jak: żywność, artykuły dostarczane przez ludność miejską oraz różne przedmioty rzemiosła wiejskiego. Wymiana na rynku lokalnym była typowo bezpośrednia. Mimo dogodnego położenia przy szlakach handlowych jest mało prawdopodobne, żeby targ sochaczewski, którego zasięg zapewne nie przekraczał 15 kilometrów, co się wiązało z ówczesnymi środkami komunikacji, był targiem znaczniejszym. W zasadzie okoliczna ludność, która szukała na targu sochaczewskim potrzebnych towarów, musiała mieć możność dotarcia do miasta i powrotu w ciągu jednego dnia. Oddziaływanie sochaczewskiego targu musiało być również ograniczone z uwagi na stosunkowo niewielką spławność Bzury oraz istnienie niedaleko dwu ważnych centrów targowych – w Wyszogrodzie i Czerwińsku.

Panem targu był z reguły sam książę, który z konieczności bądź z wyboru, aby podnieść atrakcyjność targu, nadawał mu różne przywileje i zwolnienia, najczęściej ekonomiczne lub sądowe, nierzadko oba immunitety jednocześnie. Sama istota targu wymagała oprócz tradycyjnych także odmiennych władz sądowniczych. Na targi odbywające się w regularnych odstępach czasu zjeżdżała się nie tylko ludność okoliczna, lecz także ludzie z dalekich stron. Ludzie ci byli albo wolni, albo pochodzili z innych miejscowości objętych już immunitetem sądowym, a więc miejscowe władze czy urzędnicy księcia nie mieli nad nimi władzy. Nieodłącznym elementem obyczaju targowego był zgiełk tłoczącej się ludności, zawieranych transakcji, kłótnie, awantury, bijatyki, a także kradzieże towarów. Krótki czas trwania targów oraz bezcelowość czy utrudnienie łączące się z dochodzeniem prawa po skończonym targu, wymagały również nadzwyczajnego sądownictwa na potrzeby targowe.

W dokumentach z okresu wczesnego średniowiecza polskiego można trafić na wiadomości odnośnie do osobnego urzędnika sądowego działającego na targu z ramienia księcia. Był nim sędzia targowy (iudices forensis), przeważnie człowiek wywodzący się z okolicy, choć nie można wykluczyć mianowania sędziów z odległych krańców kasztelanii bądź innych miast. Wielce prawdopodobne wydaje się, że władza sędziego targowego rozciągała się wyłącznie na targowisko. Czas jego urzędowania był zapewne uwarunkowany długością trwania targu.

Do prawa targu i wolności targowej (libertas ius fori) należało ścisłe określanie granic terytorialnych miejsca handlowego. Wolność dotyczyła całej miejscowości targowej i jej najbliższej okolicy. Każdy, kto przekroczył te granice, podpadał pod osobne sądownictwo urzędnika targowego. Nadanie targowi immunitetu sądowniczego nie stanowiło wyłącznej treści wolności targowej. Zapewnienie w miarę szybkiego oraz bezstronnego wymiaru sprawiedliwości w obrębie i podczas trwania targu miało na celu zwabienie kupców obcych branych pod specjalną opiekę księcia. Oprócz zapewnienia bezpieczeństwa kupcom przed różnymi przeciwnościami losowymi (np. kradzieże, napady, zranienia ) konieczne stało się sprecyzowanie przepisów odnośnie do udziału kupców na targu. Chodziło m.in. o określenie, kto może brać udział w obrocie towarami, o nadzór nad handlującymi oraz ochronę prawną osób co do pewnych roszczeń panującego. Wolność targowa w takim znaczeniu zmuszała niejako do zapewnienia bezpieczeństwa kupcom biorącym udział w targu oraz prawa wykonywania tego zawodu bez żadnych przeszkód. Prawo uczęszczania (brania udziału w targu), sprzedaży i kupowania miał każdy wolny człowiek.

Targ średniowieczny od dawna był także miejscem azylu – ktokolwiek na nim przebywał podczas jego trwania, był prawnie chroniony przed wszelkimi napaściami itp. Przekraczający granicę targu nie mógł być ścigany za żadne przestępstwo popełnione poza jego okręgiem. Na targu obowiązywały te same prawa co na dworze panującego, ale wówczas gdy książę zaszczycił obecnością osadę. Nawet wówczas gdy targ stawał się własnością prywatną lub wobec nadania mu immunitetu sądowniczego lub wolności targowej mir książęcy obowiązywał nadal. Jeśli targ otrzymywał całkowite zwolnienie sądowe, to właściciel targu stawał się równocześnie sędzią targowym, nie sądził jednak w swoim imieniu, lecz z ramienia księcia.

W odróżnieniu od cotygodniowego targu w określony dzień tygodnia, na którym monopol handlu należał tylko do rzemieślników z Sochaczewa, w czasie jarmarków, mających charakter dużych targów regionalnych, ale odbywających się w Sochaczewie tylko dwa razy w roku, panowała całkowita wolność handlowa (libertas fori), także dla kupców i rzemieślników z innych części Mazowsza. Zezwolenie – przywilej – na organizowanie jarmarków wydawał książę; nie wszędzie zatem mogły się one odbywać. Jarmarki były niezwykle korzystne dla miasta. Ściągały wielu przybyszów, stwarzając tym samym zwiększony popyt na żywność, paszę dla koni i miejsca noclegowe.

Dzięki pieniądzom uzyskiwanym ze sprzedaży nadwyżek produktów rolnych okoliczni chłopi mogli kupować na jarmarkach produkty rzemieślnicze na większą skalę. Rzemieślnicy mieli zapewniony łatwiejszy zbyt towarów, co prowadziło do zwiększania przez nich produkcji i rozszerzania zakresu usług. Stopniowo następowała coraz większa specjalizacja zawodowa i wyraźnie zaznaczał się podział pracy na zajęcia rolnicze i pozarolnicze. Obrót towarami rolnymi i rzemieślniczymi sprzyjał z kolei rozwojowi jarmarków i wymianie handlowej. W efekcie wzrosła rola pieniądza jako niezbędnego miernika wartości i środka wymiany, a w konsekwencji rola tych kupców, którzy wyspecjalizowali się w operacjach finansowo-handlowych.

Dla niewielkiego Sochaczewa przybycie wielu obcych na jarmark było zjawiskiem wymagającym od jego mieszkańców zdwojonej pracy i czujności. Władze miejskie wydawały specjalne przepisy dotyczące porządku, ochrony przeciwpożarowej, a także przed kradzieżą oraz prowadzące do ukrócenia awanturnictwa i żebractwa. Miasto pobierało od kupców opłaty targowe i jarmarczne, kontrolowało miary, wagi i ceny. Kontrola jakości wyrobów należała do cechów. Sprzedaż towarów odbywała się w wyznaczonych miejscach. Nie można było sprzedawać towaru poza obrębem miasta lub obnosić go potajemnie po domach prywatnych.

Dzień patrona miejscowego kościoła parafialnego prawie zawsze był terminem jarmarku, i to najstarszego. W Sochaczewie w omawianym okresie rocznie odbywały się dwa jarmarki, mianowicie na św. Marię Magdalenę (22 lipca), która była patronką kościoła parafialnego oraz na św. Urszulę i św. Jedenaście Tysięcy Dziewic (21 października). Dopiero po włączeniu ziemi sochaczewskiej do Korony, w 1477 roku król Kazimierz Jagiellończyk ustanowił trzeci termin jarmarku, tym razem na drugą niedzielę po Wielkanocy. Pojawia się jednak pytanie, czy były to rzeczywiście jarmarki. Mają one bowiem pewną cechę archaiczną, czyli zasięg w zasadzie tylko parafialny, na co wskazuje termin jednego z nich – najważniejsze święto odpustowe dla sochaczewskiej parafii, liturgiczne wspomnienie św. Marii Magdaleny, najliczniej gromadzące ludność. Owe jarmarki – mieszkańcy zbierali się w wigilię świąt – same z siebie nie stanowiły okazji do gromadzenia się ludności i dokonywania wymiany towarów. Konieczny był jeszcze powód dodatkowy, odpowiednia okazja, odpust parafialny.

W Sochaczewie występowali wówczas już prawdopodobnie kupcy specjalizujący się w pewnej dziedzinie handlu lub trudniący się sprzedażą różnych towarów. Jedną z grup stanowili prasołowie zajmujący się handlem solą, która była niezbędna do dłuższego przechowywania mięsa. Wreszcie w Sochaczewie zapewne część mieszkańców trudniła się również rybołówstwem. Wspomniany wcześniej przywilej księcia Siemowita V nadawał mieszczanom prawo do korzystania z rzeki Bzury z wolnym połowem ryb. Do handlu jarmarcznego zaliczało się także gotowanie potraw na rynku.

Poza rolnictwem, rzemiosłem i handlem inne gałęzie gospodarki miały dla Sochaczewa zapewne znaczenie marginalne. Nie zachowały się żadne dane o bartnictwie, czyli dawnej formie leśnego pszczelarstwa polegającej na utrzymywaniu pszczół w barciach (wydrążone i odpowiednio przygotowane dziuple w grubych drzewach leśnych). W średniowiecznych źródłach pisanych nie ma również informacji o pozyskiwaniu na większą skalę „towarów leśnych” (grzyby, jagody, żołędzie), zresztą poza granicami lasów miejskich puszcze były własnością książęcą i ich eksploatacja wymagała odrębnych zezwoleń. Tylko w lasach miejskich mieszczanie mogli zbierać drewno opałowe bądź pozyskiwać budulec na budowę domów. Dopiero w 1434 roku książę Siemowit V zezwolił mieszczanom sochaczewskim na wolny wyrąb w lasach książęcych, ale tylko na budowę domów i naprawę mostu na Bzurze.

Podatki i powinności

Ludność Sochaczewa – podobnie jak i innych mazowieckich miejscowości – musiała płacić podatki m.in. na rzecz księcia mazowieckiego i biskupa poznańskiego. Informacje odnoszące się do tych powinności i uprawnień mieszkańców są bardzo skromne. Na pewno mieszczanie płacili czynsze z łanów ziemi (de laneis), ogrodów, domów czy od uprawianego rzemiosła (ab diversis artificibus). Na podstawie przywileju Siemowita V z 15 grudnia 1434 roku potwierdzającego prawo chełmińskie, wiemy że mieszkańcy Sochaczewa uiszczali na rzecz księcia daninę w owsie, zwaną sep oraz daninę w życie. Poza wspomnianym wcześniej „tańszym piwem”, jedyną wyodrębnioną daniną od rzemiosła była danina łoju od rzeźników. Naturalnie mieszczanie płacili targowe od jatek rzeźniczych i innych czy opłaty jarmarczne. Mieli również obowiązek wystawienia wozu wojennego zaprzężonego w cztery konie, prowadzonego przez woźnicę w towarzystwie uzbrojonego pieszego. Wóz ten według przywileju Siemowita V miał być na koszt miasta załadowany żywnością.

Mieszczanie sochaczewscy musieli również płacić podatek zwany „swadziebne” w przypadku małżeństwa w rodzinie panującej. Zniósł go dopiero w 1476 roku, po przyłączeniu ziemi sochaczewskiej do Korony, król Kazimierz Jagiellończyk. Wreszcie na rzecz Kościoła uiszczali daninę w postaci dziesięciny. Wynosiła ona 10% wielkości plonów rocznych, stąd nazwa. Podatek ten był świadczony tylko z ziemi uprawianej (nie obejmował ugoru). W początkach XIII wieku wykształciły się później dominujące formy: dziesięcina snopowa, czyli wytyczna (decima manipularis), pobierana na polu bezpośrednio po żniwach w postaci co dziesiątego snopa, którą wraz z rozwojem kolonizacji na prawie niemieckim wypierała dziesięcina małdratowa, ściągana w postaci wymłóconego ziarna, określana jednostką objętości zw. małdratem lub dziesięcina pieniężna (decima pecuniaria). Ta ostatnia była najdogodniejsza dla płacących, gdyż składano ją w jednorazowo ustalonej kwocie obowiązującej zazwyczaj wiele lat, która dotyczyła całej parafii, a niekiedy diecezji.

Mieszczanie sochaczewscy posiadający rolę w mieście byli zobowiązani do składania dziesięciny snopowej. W tym ostatnim przypadku musiano czekać ze zwózką zboża z pola, dopóki osoba duchowna lub jej przedstawiciel nie wybrał snopów. Gdy się zbytnio spóźniał z przybyciem po swoją należność, chłopi często tracili plony. Ci ostatni byli obowiązani dostarczyć dziesięcinę na wyznaczone miejsce. Szlachta natomiast składała dziesięcinę nazywaną swobodną co oczywiście nie miało żadnego związku z dowolnym określaniem jej wielkości. Swoboda oznaczała tylko tyle, że szlachcic mógł sobie wybrać kościół lub klasztor, do których chciał oddawać dziesięcinę. Nierzadko był to kościół, którego był fundatorem on sam bądź jego przodkowie. Winnych uchylania się od dziesięciny pociągano przed sądy duchowne; spadały na nich także kary kościelne. Ta forma świadczeń na rzecz Kościoła była nie tylko źródłem dochodów, ale przede wszystkim znakiem suwerenności nad społeczeństwem.

Często z powodu płacenia dziesięciny dochodziło do sporów między mieszczanami Sochaczewa a biskupami poznańskimi. W 1367 roku sprawa oparła się nawet o papieża. Urban V w bulli wydanej w Rzymie 29 października 1367 roku polecił dziekanowi i archidiakonowi dobrzyńskim rozsądzić sprawę kilku miejscowości (w tym Sochaczewa) przeciw biskupowi poznańskiemu Janowi o dziesięciny oddawane uprzednio Bronisławowi, plebanowi w Zegrzu w diecezji płockiej. Wyrok nie jest znany.

W 1368 roku sprawa dziesięciny znów musiała budzić emocje m.in. wśród mieszczan Sochaczewa. Sprawę udało się rozwiązać dopiero podczas spotkania w Sochaczewie księcia mazowieckiego Siemowita III z biskupem poznańskim Janem. 25 lipca 1368 roku ksiązę zawarł układ z biskupem w sprawie trybu opłaty dziesięciny. Mieszczanie sochaczewscy mieli płacić dziesięcinę pieniężną po 6 groszy z łanu osiedlonego i uprawianego. Układ miał obowiązywać tylko do śmierci Siemowita III.

W 1407 roku doszło do kolejnego sporu o dziesięciny, tym razem między biskupem poznańskim Wojciechem Jastrzębcem a mieszczanami Sochaczewa i okolicznych wsi książęcych. Siemowit IV, rozstrzygając konflikt prawny, nakazał nowo sprowadzonym osadnikom z protestujących miejscowości płacić dziesięciny biskupowi poznańskiemu. Mieszczanie zobowiązani byli jeszcze do składania kolędy – niewielkiej opłaty pieniężnej zbieranej w okresie świąt Bożego Narodzenia na rzecz miejscowego kościoła parafialnego.

Dotkliwą wyrwę w dochodach miasta stanowiły wymienione wcześniej grunty kościelne (plebańskie i klasztorne), wójtowskie i szlacheckie. Kolejni książęta mazowieccy, nagradzając duchowieństwo i urzędników ziemią na obszarze wewnątrz miasta, wyłączali te nieruchomości spod sądownictwa miejskiego, uwalniali je również od opłat i świadczeń na rzecz miasta oraz zezwalali na prowadzenie w nich wyszynku i handlu. W miejscach takich powstawały struktury konkurencyjne wobec ich miejskich odpowiedników, nie skrępowane przepisami i ograniczeniami miejskimi – odbywały się w nich targi, działali nie zrzeszeni w cechach rzemieślnicy zwani partaczami. Istniały zatem na terenie Sochaczewa obszary, których mieszkańcy byli uprzywilejowani, nie uczestnicząc w ciężarach ponoszonych przez miasto. W 1434 roku Siemowit V uwolnił półtorej włóki roli znajdującej się pod opieką miejscowego proboszcza od wszelkich zobowiązań na rzecz miasta, podobnie książę uczynił z 2 włókami wójtowskimi.